Mały Kot nawet gdy akurat nie ma w łapkach "zdobyczy" urządza dzikie skoki z okrzykami wojennymi i pióropuszem ogona na firankę. O dziwo firanka tylko częściowo sprawia wrażenie wykorzystywanej przez kota jako wróg numer jeden ;).
Nie udało mi się uchwycić akcji zaplątywania się w locie w firankę. Pozostawiam to Waszej wyobraźni :).
Abi, ja nie muszę sobie tego wyobrażać: mój kot też walczy z firanką. I czasem mi się wydaje, że to walka na śmierć i życie :-)
OdpowiedzUsuńJa moim nie pozwalam :D Firanek mi szkoda ;) (Nie znaczy to, że nie próbują...;))
OdpowiedzUsuńMoja Perełka nie przepadała za oknem, i firanką, ale Węgielek i Srociuś przepadali. Ciągle wyłazili na okno i patrzyli... Perełka też, ale jak ją wysadziłam. Kiedyś jakiś nasz kot wyszedl po zasłonie do półowy długości... Super piszesz!!!
OdpowiedzUsuńBeata - właśnie :). koty generalnie podchodzą do wszystkiego bardzo poważnie :)
OdpowiedzUsuńLeft Side of the Moon - jak to robisz, że nie pozwalasz? I to działa? ;). mnie się nie udaje....
Ewcia - koty to indywidualiście, każdy lubi co innego... :). dziękuję.
Hihi może dobrze że nie mam firanek :-) Choć niedługo planuję jakąś zawiesić - ciekawe co będzie :-)
OdpowiedzUsuńtaaa... takie wiszace firanki to dla kota pelnia szczescia ;))
OdpowiedzUsuńewung - może się koty przestraszą? ;)
OdpowiedzUsuńmaus - :)...