Kurs COAPE - 4, pyt.1.
Temat:
Stań się na chwilę małym kociakiem! Opisz pierwsze sześć tygodni swojego życia w przeciętnym domu. Ma to być opowiadanie, ale powinno zawierać pewne istotne wydarzenia rozwojowe opisane w tej części kursu. Miej na uwadze, że opisujesz swój rozwój zarówno drapieżnika jak i zwierzę domowe.
Stań się na chwilę małym kociakiem! Opisz pierwsze sześć tygodni swojego życia w przeciętnym domu. Ma to być opowiadanie, ale powinno zawierać pewne istotne wydarzenia rozwojowe opisane w tej części kursu. Miej na uwadze, że opisujesz swój rozwój zarówno drapieżnika jak i zwierzę domowe.
Ja – kot.
Urodziny
4 kwiecień (1
dzień)
Nie wiem kim jestem. Jest mi zimno.
Jestem głodny. Boję się. Gdzieś obok jest coś, jakieś źródło ciepła. Jedno,
bardzo silne źródło ciepła i kilka małych. Te małe nie są dla mnie
interesujące, chcę się ogrzać przy tym naprawdę ciepłym. Powolutku
przemieszczam się w pobliże ciepła, nagle czuję na sobie coś mokrego. To mokre
też jest ciepłe, a dotyk sprawia mi przyjemność. Mokre przesuwa się po mnie
lekko przyciskając mnie do podłoża. Czuję, że dzięki temu mokremu też jestem
bliżej ciepła. Bardzo chcę ssać. Jestem głodny. Kiwię się, ale nie wiem
dlaczego tak się dzieje.
Powoli docieram do tego bardzo
ciepłego miejsca. Ładnie pachnie. Słodko i jakby znajomo. Próbuję to polizać i
jest smaczne. Jem. Czuję się coraz mniej głodny. Czuję się bezpieczny i jest mi
ciepło.
Pierwszy
tydzień do 10 dni
7
kwiecień (4 dzień)
Przez ostatnie 3 dni leżałem
przytulany do ciepła, jadłem i wtedy czułem się bardzo zmęczony, więc
zasypiałem. Gdy budziłem się to znów jadłem. Dzisiaj pomyślałem, że chociaż
nauczyłem się ugniatać łapkami i wtedy leci więcej mleka to jem i jem, a wciąż
jestem głodny, i że może poszukam czy nie ma czegoś więcej do jedzenia.
Przesunąłem się trochę, chciałem dalej, ale wielki i szorstki język, który
często mnie wylizuje przesunął mnie z powrotem na moje miejsce. Spróbowałem
jeszcze raz, ale trafiłem na łapę mamy – owego źródła ciepła i właścicielki
języka, który mnie myje i masuje mój brzuszek. Kiedy to robi moje wnętrzne
wibruje i czuję, że jest mi bardzo przyjemnie. Zauważyłem, że inne małe źródła
ciepła – moi bracia i siostry też wibrują. Niektórzy wydają przy tym słabiutki
dźwięk. Takie cichutkie echo mruczenia mamy.
10
kwiecień (7 dzień - tydzień) – zgubiłem się
Bardzo
chciałbym więcej jeść. Uważam, że dostaję za mało, a ssanie jest bardzo
męczące. Postanowiłem, że poszukam innego jedzenia, innego sutka na brzuchu
mamy. Przesunąłem się czołgając na łapkach, niestety nie mam zbyt wiele siły,
więc czołgałem się bardzo powoli, aż nagle poczułem, że tracę grunt i spadłem.
Nie leciałem zbyt długo, ale bardzo się przestraszyłem. Wokół było jakby
jaśniej i nie czułem tak intensywnego zapachu mamy. Zacząłem piszczeć
najgłośniej jak umiem i obracałem się wokół własnej osi, aby zlokalizować gdzie
jest moje jedzenie i moje źródło ciepła – gdzie jest gniazdo. W końcu znalazłem.
Chciałem się tam podczołgać, ale trafiłem na pionową przeszkodę. Bardzo się
bałem. Wtedy usłyszałem, hałas, więcej pisków i nagle poczułem, że coś łapie
mnie za kark i podnosi. Już za chwilę byłem z powrotem w moim miejscu.
Inne piski też się uspokoiły, a ja przysunąłem się bardzo zmęczony do mamy i
jej sutka, zacząłem jeść i szybko zasnąłem.
13
kwiecień (10 dzień)
Śpię już
trochę mniej i trochę rzadziej jestem głodny, chociaż wciąż uważam, że
powinnienem dostawać lepsze jedzenie. Ale dzisiaj stało się coś bardzo
dziwnego. Kiedy obudziłem się rano i otworzyłem oczy, to zrobiło się bardzo
jasno. Zupełnie inaczej niż dotąd, gdy się budziłem i otwierałem oczy. Teraz
otworzyłem je naprawdę. Zobaczyłem wielki cień o szpiczastych uszach. Od razu
poznałem, że ten cień należy do mojego źródła ciepła i jedzenia – do mamy. Mama
jest super, bo dzięki niej nie jest mi zimno i nie jestem głodny. Ale
zobaczyłem też inne cienie. Wiele cieni. Wiele uszów, ale były ona zaokrąglone,
nie takie jak mamy, wielkie głowy i wąsy, małe ciała. Małe źródła ciepła. To do
nich się przytulałem najedzony. Niektóre pachną ładniej innej mniej ładnie.
Myślę, że z niektórymi się zaprzyjaźnię. Jest jeden dużo większy. To mój
brat, ale chyba go nie lubię. To przez niego spadłem. Bo to on zabrał mi
miejsce, do którego chciałem się dostać. Od początku je zajął, ale ja
wiedziałem, że ono powinno być moje.
Od 10 dnia życia do 3 tygodni
17
kwiecień (14 dzień – dwa tygodnie)
Ostatnio
nic się nie działo. Po prostu spałem i jadłem, trochę się kręciłem, mama myła
mnie, a ja obserwowałem co się dzieje dookoła – widzenie jest takie facynujące.
Słyszę coraz więcej głosów i poza głosem mamy, mlaskaniem i mruczeniem moich
braci i sióstr rozpoznaję wciąż pojawiające się głosy o zmiennej tonacji i brzmieniu.
Dzisiaj poczułem też bardzo dziwny, obcy zapach. Chociaż ten zapach nie był aż
taki obcy bo wiem, że czułem go wiele razy i chociaż mama niezareagowała, to i
tak nasyczałem na ten zapach. Wielki cień był blisko naszego gniazda. Poczułem
dotyk. Nie był tak przyjemny jak dotyk mamy, ale przestałem się bać. Skojarzyłem
dotyk, cień i głos. Należały do człowieka. To był też ważny dzień, bo dzisiaj,
zwiedzając przestrzeń w moim gnieździe, trafiłem na coś bardzo ładnie
pachnącego. Wziąłem to do pyszczka. Było twarde, ale smaczne. Poczułem, że mogę
to pogryźć. Ach, jakie miłe uczucie.
22
kwiecień (19 dzień)
Od paru
dni mam nowe zajęcie. Bardzo je lubię. Podnoszę się na łapkach. Mam wtedy
szersze pole widzenia i więcej słyszę. Gdy staję na łapkach wszystko dookoła
się chwieje. To jest podniecające. Zauważyłem, że świat nie kończy się na mamie
i gnieździe. Gdy podniosę się widzę, że za mamą jest przestrzeń, a za obramowaniem
gniazda jest jeszcze jedno obramowanie. Próbowałem się obrócić na łapach, za
pierwszym razem się przewróciłem, usłyszałem jednak ciekawy dźwięk i to było
silniejsze. Udało się. Za mną było dużo przestrzeni. Światła, ale też jakieś
przedmioty. Ten dźwięk dobiegał z wielkiego prostokąta za którym widziałem
jeszcze więcej świateł i cieni. Kiedyś tam pójdę.
24
kwiecień (21 dzień – trzy tygodnie)
Moją nową
rozrywką jest chodzenie. Umiem już nie tylko podnosić się, obracać, ale i
przesuwać na moich łapach. To o wiele szybsze niż czołganie się. Można szybko
dostać się bliżej mamy, albo przesunąć w kierunku rodzeństwa. Bardzo lubię
jedną kotkę i wciąż nie przepadam za największym kocurkiem. Nie lubię go i już.
Jest jednak rzecz, która mnie przeraża - niekiedy mama znika. Bardzo się wtedy
boję. Moje rodzeństwo też się boi. Nawet ten największy. Wszyscy głośno
piszczymy, aby mama jak najszybciej wróciła. Uważam, że piszczę najgłośniej i
zawsze w końcu przywołam mamę. Kiedy jej nie ma jest naprawdę źle.
3 – 6 tydzień (soscjalizacja)
1
maj (28 dzień – cztery tygodnie)
Umiem już
chodzić i od dłuższego czasu moje terytorium powiększyło się. Bardzo dobrze
widzę wszystko co mnie otacza. Poza gniazdem jest jeszcze miejsce ze żwirkiem,
gdzie wszyscy się załatwiamy, a człowiek, o zapachu, który rozpoznaję i
przyjemny w dotyku sprawia, że w tym miejscu jest czysto. Wiem, bo sam
widziałem. Lubię tego człowieka. To on przynosi mi jedzenie inne niż mamy.
Takie twarde kulki, bardzo smaczne, po których czuję, że mam dużo więcej
energii. Od razu mam siły by zaczepiać siostrę i braci. Tego największego też
zaczepiam, łapiemy się za uszy i ogonki. On w sumie nie jest taki zły.
Rozpoznaję ich po zapachu i po głosie. Każdy z nas pachnie trochę inaczej.
Najładniej mama i najbardziej lubię się z nią bawić. Rozpoznaję też swoją
rodzinę i ludzi po kolorach oraz kształtach. Dwóch braci jest w prążki takie
jak ja mam, jeden brat jest cały czarny, a siostra jest w łaty. Kiedy pacam
siostrę łapą, to ona czasem prycha i syczy. Rzadko ją pacam, bo najbardziej to
lubię gdy się myjemy i przytulamy. Wtedy jest mi ciepło. Mama często wychodzi.
Wciąż bardzo tego nie lubię i wołam ją wtedy najgłośniej jak potrafię.
8
maj (35 dzień – pięć tygodni)
Zauważyłem,
że ludzi jest więcej. Przynoszą jedzenie, dotykają i bawią się ze mną. Jestem
z siebie bardzo dumny, bo potrafię już biegać. Nawet wyszedłem dziś na
śliską powierzchnię... Nie było łatwo utrzymać na niej równowagę i raz
rozjechały mi się łapki. Ludzie wydali wtedy dziwny dźwięk, śmiech, a ja
czułem, że jest im przyjemnie. Mnie nie było przyjemnie i nie chciałem więcej
tracić równowagi. Wróciłem na dywan. Moje pazurki mogą tu znaleźć zaczepienie,
a ja biegam naprawdę szybko. Ścigam się z moją siostrą i braćmi. Robimy
zawody. Ludzie przynoszą piórka i piłki, można na nie polować. Łapać je i
puszczać. To bardzo fajne. Lubię też, gdy ludzie biorą mnie na ręce. Podnoszą
mnie do góry, a ja widzę dużo więcej niż zwykle. Ich dotyk jest całkiem miły.
Są przyjemnie ciepli.
15
maj (42 dzień – sześć tygodni)
Jestem już
duży. Chodzę, biegam, poluję na kulki do jedzenia, na piórka, a także na
siostrę i braci. Poluję też na mamę i na ludzi. Dzisiaj wygrałem zawody
z bratem. On tylko wydaje się taki silny. Jestem od niego zwinniejszy.
Wspinam się wysoko i skaczę na niego z góry. Czasem przesadzam - Mama dziś
była zła, bo ją za mocno ugryzłem w łapę. Myślałem, że to będzie fajna zabawa,
ale mamie się nie spodobała. Następnym razem będę pamiętał, żeby gryźć
ostrożniej. Kiedy biję się z mamą i rodzeństwem syczę i warczę. Warczę
podczas ataku, a syczę, gdy coś mi się nie podoba. Wydaję też inne dźwięki i
ruszam uszami i wąsami. Ogonkiem też. Trudno wytłumaczyć co to wszystko znaczy,
ale dzięki uszom brata i ruchowi jego ogona wiem, kiedy mnie zaatakuje. Robię wtedy
unik i on się turla, a ja biegnę za nim i gryzę go w bok. Piszczy wtedy i
przychodzi mama zrobić porządek. Ale i tak jestem najlepszy ze wszystkich
kotów. Wiem o tym.
Literatura
1.
P.
Naville, Wiedza o zachowaniu się kotów,
COPAE Polska Andrzej Kłosiński, 2013
Bardzo mi się podoba wcielenie się w takiego kociego oseska...muszę zrobić taki eksperyment :)
OdpowiedzUsuńZachęcam :). To świetna zabawa, ale trzeba się choć trochę przygotować merytorycznie - czego właściwie Ty chyba robić dodatkowo nie musisz :D.
Usuń