Z Urwisem postanowiliśmy inaczej. Najpierw oczywiście trwała "walka" z K. o to, czy Kot może być w ogóle w domu. Ja też miałam masę wątpliwości, głównie dotyczących Psa. Później poszukiwanie właściwej rasy. Właśnie - nie chcieliśmy po raz drugi przeżywać tego co z Szimi... Kot miał być zdrowy, właścicieli chcieliśmy poznać wcześniej, jak i warunki w jakich małe żyje... Tak też się stało. Ponieważ żadna hodowla nie miała Maine-Coonow - o którą to rasę chodziło Michałkowi, a Syberyjczyki nie uczulają (większość alergików jest uczulona na białko, którego jedynie rasa Kotów Syberyjskich nie posiada) i są niesamowicie piękne, a w Katowicach Pani Ewa Rowecka miała akurat małe w odpowiednim do "pójścia w świat" wieku, pojechaliśmy do niej. Wybraliśmy kotka, który wybrał Misia - kładąc się na jego kurtce.
I tak 14 grudnia Kot spotkał się z Psem... Poniżej mały Urwis :) rok temu....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz