Koty zachowywały się jak koty.
Gdy wróciliśmy Opieka, a więc Ciocia Renia i Wujaszek Jakub jeszcze byli. Oba Koty zwiedzały ogród a Wujek Jakub Kota Małego doglądał z książką w rękach - z czego wnioskować należy, że Kot Mały był w zasadzie grzecznym kotem. Zwiał w ciągu tych cały prawie 10-u dni, tylko raz i właściwie szybko dał się złapać (trochę pomogła żabka). Urwis też był grzecznym kotem, a nawet kotem idealnym, do ostatniego wieczoru, kiedy to dobra Ciocia, chciała być jeszcze lepsza i wyprowadziła Kota Urwisa na spacer o 11 w nocy. Ciocia to w ogóle była (za) dobra (za w nawiasie, bo Koty jak wiadomo nie uznają takiego pojęcia jak za dobry (czy też za dużo)) i wychodziła z Urwisem na spacery prawie codziennie, czasem późnym wieczorem. Kot Urwis prawie zawsze był idealnym kotem spacerującym. W ostatni wieczór wszedł w dziurę między płotami na przeciwko (w zimie tam się koty z okolicy na debaty spotykały, o czym w zimie pisałam) i... nie wyszedł. Nie wiadomo jak wyplątał się ze smyczy, tak, że nawet Ciocia Uważna bardzo i Uważająca nie zauważyła, dopóki nie poczuła, że smycz zwisa... ;). No. Właśnie. Sąsiedzi na przeciwko nie spali (już, albo jeszcze) i pozwolili wyjść na ogród poszukać Urwisa, a nawet światło zapalili. Urwisowi się podobała zabawa w chowanego ;). Znudziła mu się po półtorej godzinie, ale to tylko dlatego, że Ciocia i Wujek byli już koszmarnie zmęczeni i planowali Kota zostawić (a przy najmniej tak mu powiedzieli). W domu Urwis nie wyglądał na skruszonego. Wręcz przeciwnie. W oczach miał błędne ogniki i wyglądało, że chętnie by eskapadę powtórzył... Tak więc Urwis okazał się urwisem.
Koty przywitały nas po kociemu. Nie jestem pewna, czy nas od razu poznały. Jeśli nawet, zachowały pewną rezerwę ;). Ale tylko przez chwilkę... :).
Gdy już dokładnie wszystko obwąchały, weszły do torby jednej, drugiej i trzeciej, zostały dokładnie wymiziane i wytarmoszone i wycałowane, były już znowu nasze.
Wieczorem chyba brakowało im Opieki, szukały Cioci i Wujka, czekały. Rano i przez cały dzisiejszy dzień także. Wyraźnie widać, że odczuwają zmianę opiekunów, a mnie się wydaje, że zwyczajnie tęsknią.
Rano oba przyszły się przywitać. Mały wskoczył na łóżko w sypialni i zszedł zaraz zawiedziony. Widać było zaskoczenie, gdy zamiast Cioci Reni zobaczył swoich starych Dużych. Wchodził na łóżko jeszcze ze dwa razy. Urwis też przyszedł. Przyszedł i wymiział się ze mną i K. dokładnie. Później położył się na moich udach i mruczał cichuteńko jak to Urwis. Wyraźnie był zadowolony. Wskoczył sobie jeszcze na parapet i poszedł odwiedzić Misia. A ja po aparat.
Do Michała się poprzytulał, a gdy zmęczyło go fotografowanie trochę się odsunął, aby wykonać poranną toaletę.
Mały Kot także nas nie odstępował. Nie wiem, czy chodziło tylko o spacer/jedzenie... :)
Przyglądający się temu Urwisek wyglądał tak:
Przez większą część dnia (część aktywną dnia ;) koty czekały.
Czekały leżąc pod drzwiami wejściowymi.
Trochę się ożywiły gdy wrócił K. i Misiek z krótkiego wypadu poza dom.
Myślę, że się ucieszą z planowanej na środę wizyty Cioci Reni i Wujka Jakuba u nas... Zwłaszcza, że wyraźnie bardzo nowych, tymczasowych Dużych koty polubiły. Właściwie od pierwszego wejrzenia. Wszystkim życzę takich fajnych opiekunów :).
.
Koty są powściągliwe w okazywaniu uczuć, ale cieszyły się.
OdpowiedzUsuńWidać, że zadowolone z opieki zastępczej, ciekawe jak powitają Ich przy najbliższej wizycie.
Urwis zapewne pomyślał, że nareszcie ktoś mu zaufał i dał trochę wolności, a tu takie rozczarowanie i przerwana eskapada, a takie miał plany...