Kiedy zastanawiałam się nad kotem, byłam przekonana, że jedynym słusznym rozwiązaniem jest kot wychodzący na ogród, albo niewychodzący wcale. Urwis jest kotem idealnym i wychodzi tylko na ogród.
Odkąd jest Mały nadal uważam, że jest to słuszne wyjście - wyjście na ogród ;), ewentualnie spacery na smyczy. Mały co prawda nie podziela mojej opini, i mimo, że też jest kotem idealnym, od czasu do czasu wybiera się za płot.
Dzisiaj byłam u koleżanki, a tam koleżanka koleżanki, której koty trzy są wychodzące. Tak całkiem. Kot koleżanki też jest zresztą całkiem wychodzący.
Bo kocią naturą jest wychodzić, poznawać, eksplorować przestrzeń, być kotem Schrodingera i kotem z definicji metafizyki (to nocą).
Bo to, dla własnego ego i z lęku własnego człowiek tego kota trzyma niewychodzącego. Dla siebie, nie dla dobra kota, nie. Dla własnego dobra.
Naturalna selekcja jest, gdy kot się gdzieś "zagubi" i nie wróci. Wtedy taki kot, robi miejsce na nowego kota. I wszystko wraca do równowagi.
I czy człowiek ma prawo takiego kota więzić w domu, albo w dużej klatce jaką jest ogród?
.
Przyznam szczerze, że trochę mnie to wszystko zabolało, bo sporo w tym racji:
- jest i mój lęk przed utratą i nadmierne traktowanie kota jak dziecko, którym przecież nie jest. Jest kotem. I mierzenie kota miarą jaką mam dla psa, a kot przecież psem nie jest. Jest kotem.
.
Czy ten mój ogród dla kota to za mało? Nie jest duży. Mały jest właściwie nawet. Czy powinnam schować swój lęk i pozwolić kotu na wolność?
.
Nie pozwalaj - ulica, samochody...
OdpowiedzUsuńNasze zwierzaki - dziękuję.
OdpowiedzUsuńDla przykładu Deksiu bardzonie lubi wychodzić na dwór. Wszelkie próby kończyły się jego ucieczką pod drzwi do domu więc rodzice dali sobie spokój ze spacerami. Co kot to charakter:)
OdpowiedzUsuńMyślę, ze kot przyzwyczaja się do takiej rzeczywistości jaką zastaje, w jakiej się wychował. Jak jest to 4 piętro to zna tylko mieszkanie, balkon i widok z okna. Nie tęskni za włażeniem na drzewa i buszowaniem w trawie, bo tego nie zna.
OdpowiedzUsuńJeśli jest kotem, który od małego wychodzi, lub zacznie wychodzić w jakimś momencie życia i mu się to spodoba, to potem chce
znów i znów. I zamknięty cierpi.
Kiedyś mieszkaliśmy w mieszkaniu i Kota nie próbowała wychodzić z domu, aż do dnia, kiedy strzeliło mi zrobić jej przyjemność i wyprowadzić ją na smyczy do wspólnego ogródka. Od tego dnia miałam kota koczującego pod wyjściowymi drzwiami i czmychającego na dwór przy każdym nieuważnym otworzeniu drzwi.
Mimo, że Spotek zaginął nie zaaresztowałam pozostałych kotów - nie mogę im tego zrobić, byłyby bardzo nieszczęśliwe.
Ty masz układ właściwie bardzo dobry - Urwis nie opuszcza ogrodu, co prawda Mały próbuje iść "dalej", ale czasem myślę, że z jego strony przybiera to formę takiej gry z Tobą: "Będę udawał że zeskakuję z płota na druga stronę, a ona zaraz przybiegnie i weźmie mnie na ręce" ;)
Myślę, ze ważna jest konsekwencja - trzeba trzymać się raz podjętej decyzji. Niepotrzebnie gryziesz się tym, że je ograniczasz - dajesz im najlepsze warunki jakie możesz. Może i są ograniczane w swej kociej naturze, ale w końcu korzystają z przywilejów tych ograniczeń - jedzenie w miejsce na zawołanie, nie muszą polować, chodzić głodne kiedy mysz ucieknie i marznąć kiedy brakuje schronienia.
Jak mieszka się w mieście to kotu grożą właśnie samochody, obce psy i to nie jest tak zupełnie jego naturalne środowisko. Zwłaszcza dla syberyjczyka ;)
Nie puszczaj dalej, niż na ogród.
pat - Dex jest wyjątkowy :), dobrze w sumie, że nie chce wychodzić. A weselszy się trochę zrobił, czy nadal taki samotnik, myśliciel?
OdpowiedzUsuńwiewiórka - dziękuję :), masz rację. Myślę, że dobrze zrobiłaś, że nie aresztowałaś pozostałych..., ale musiało Ci być ciężko. Może z Małym tak właśnie jest jak mówisz, ale on płot przeskakuję w sekundę i idzie pozwiedzać..., chociaż wczoraj to został pod samochodem i czekał. Wyciągnęłam go laserkiem.