Urwis spał dzisiaj ze mną, w nogach, ale jednak :)... Dawno nie przychodził, z reguły śpi na podłodze w pokoju K. pod obrotowym krzesłem..
Rano znalazłam w kuwecie niezbyt ładnie pachnącą niespodziankę... Zdziwiłam się, bo tego też Urwis dawno nie robił. W każdym razie nie w domu... Widać było, że kupka jest luźna. Po śniadaniu znów był w toalecie (tym razem na ogrodzie), a po powrocie z pracy w kuwecie znalazłam kolejną kupkę, trochę tylko gęściejszą od wody... Upominał się o jedzenie, więc mu dałam, ale niestety skończyło się poraz kolejny zakopywaniem na ogrodzie. Telefon do wet-a i pojechaliśmy. Urwisior dostał zastrzyk(i - dwa), pastę do pyszczka i tabletki do wzięcia w domu... Właściwie to taka wielka TABLETA (średnia ze 2 cm.), której mam dać 1/4 też jeszcze w kawałkach.
Nie bardzo wiem, jak się do tego zabrać, a Pani Doktor mówi, że jeszcze co najmniej 3 dni podawania tych tabletek 2 razy dziennie. Jak ja się tego nauczę?
Jestem zmartwiona, bo Kociamber miał dodatkowo podwyższąną temperaturę, a najwyraźniej przyczyną tych problemów jest mokra karma..., no i burza, a właściwie kilka burz, które wczoraj przechodziły nad Beskidami. Niestety Urwis nie umie zjeść całej saszetki na raz. Dostaje ją w dwóch, trzech, a czasem nawet czterech porcjach, więc zdarza się, że otwarta jest przez pół dnia (raczej nie dłużej). Ta wczorajsza też nie leżała ani w szafce, ani w misce dłużej niż kilka godzin...
W związku z tym dzisiaj tylko sucha, a od mokrej spróbujemy się powoli odzwyczajać.
Jakby było mało, Szimiorka też coś nie bardzo, od rana, odkąd zjadła swoją porcję "psiej kiełbasy" co jakiś czas (od południa już ze 4 razy) wymiotuje małymi porcjami. Mam nadzieję, że jutro nie trzeba będzie jechać do wet-a z dwójką...
Rano znalazłam w kuwecie niezbyt ładnie pachnącą niespodziankę... Zdziwiłam się, bo tego też Urwis dawno nie robił. W każdym razie nie w domu... Widać było, że kupka jest luźna. Po śniadaniu znów był w toalecie (tym razem na ogrodzie), a po powrocie z pracy w kuwecie znalazłam kolejną kupkę, trochę tylko gęściejszą od wody... Upominał się o jedzenie, więc mu dałam, ale niestety skończyło się poraz kolejny zakopywaniem na ogrodzie. Telefon do wet-a i pojechaliśmy. Urwisior dostał zastrzyk(i - dwa), pastę do pyszczka i tabletki do wzięcia w domu... Właściwie to taka wielka TABLETA (średnia ze 2 cm.), której mam dać 1/4 też jeszcze w kawałkach.
Nie bardzo wiem, jak się do tego zabrać, a Pani Doktor mówi, że jeszcze co najmniej 3 dni podawania tych tabletek 2 razy dziennie. Jak ja się tego nauczę?
Jestem zmartwiona, bo Kociamber miał dodatkowo podwyższąną temperaturę, a najwyraźniej przyczyną tych problemów jest mokra karma..., no i burza, a właściwie kilka burz, które wczoraj przechodziły nad Beskidami. Niestety Urwis nie umie zjeść całej saszetki na raz. Dostaje ją w dwóch, trzech, a czasem nawet czterech porcjach, więc zdarza się, że otwarta jest przez pół dnia (raczej nie dłużej). Ta wczorajsza też nie leżała ani w szafce, ani w misce dłużej niż kilka godzin...
W związku z tym dzisiaj tylko sucha, a od mokrej spróbujemy się powoli odzwyczajać.
Jakby było mało, Szimiorka też coś nie bardzo, od rana, odkąd zjadła swoją porcję "psiej kiełbasy" co jakiś czas (od południa już ze 4 razy) wymiotuje małymi porcjami. Mam nadzieję, że jutro nie trzeba będzie jechać do wet-a z dwójką...
.
Tabletkę rozpuścić w jak najmniejszej ilości wody,napełnić nią strzykawkę (bez igły oczywiście) i pomalutku wstrzyknąć kotu do pyszczka. Zdrówka dla wszystkich i tych dwonożnych i tych czteronożnych;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))... miałam ten pomysł w odwodzie, gdyby się nie udało przemycić z jedzeniem. Urwis na szczęście uwielbia świeżą (tzn. świeżo rozmrożoną) rybkę :P..., a że go troszkę na suchym potrzymałam to zjadł z apetytem, nie zważając na kruszynki poprzylepiane do mięska.
OdpowiedzUsuń