W piątek wyjeżdżaliśmy (na kilka godzin) do rodziców... Braliśmy ze sobą psa. Urwis został. Pożegnał mnie wyjątkowo smutną minką... Widać było jak bardzo jest mu źle... Postanowiłam więc, że następnym razem wezmę Kociątko ze sobą... Zapięłam mu szelki i smycz, a Michał zaoferował się (właściwie wymusił :P),
że będzie jechał z Kotem z tyłu (obok psa, przed czym zwykle się wymiguje). Kot był w szoku. Miauczał głównie na światłach. Trochę zwiedzał tylną kanapę,
że będzie jechał z Kotem z tyłu (obok psa, przed czym zwykle się wymiguje). Kot był w szoku. Miauczał głównie na światłach. Trochę zwiedzał tylną kanapę,
ale większość czasu (ok 20 min) spędził za fotelem.
Po przyjeździe do mamy Urwisek chwilę "zwiedzał" żywopłot z bukszpanu, ale widać było, że bardzo się boi. Wzięłam go do domu. Prawie od razu znalazł sobie kryjówkę za szafką w najciemniejszym kącie garderoby. Nie pomogło wabienie szyneczką, ani zabawką... Szimi też nie pomogła.Przesiedział tam całe 3 godziny...
W drodze powrotnej miauczał mniej, ale od razu schował się za siedzeniem pasażera i tylko od czasu do czasu zaglądał na mnie i na Psa....
Mam nadzieję, że to tak bo pierwszy raz. Nie wiem, czy gdy będę go częściej zabierała to się oswoi i polubi te wyjazdy, czy też może będzie to za każym razem dla niego niepotrzebnym stresem.... Ma ktoś jakiś pomysł?
.
W drodze powrotnej miauczał mniej, ale od razu schował się za siedzeniem pasażera i tylko od czasu do czasu zaglądał na mnie i na Psa....
Mam nadzieję, że to tak bo pierwszy raz. Nie wiem, czy gdy będę go częściej zabierała to się oswoi i polubi te wyjazdy, czy też może będzie to za każym razem dla niego niepotrzebnym stresem.... Ma ktoś jakiś pomysł?
Mój kot zna dom moich rodziców od "kocięcia", bo pierwszy raz był tam w wieku trzech miesięcy. Wtedy jechało się z nim bardzo spokojnie, bo wystarczało go szczelnie zawinąć w kokonik z tetrowej pieluchy, żeby natychmiast zasnął. Teraz w ich domu nadal czuje się swobodnie i bezpiecznie, za to samej podróży nie znosi zbyt dobrze. Zabieramy go tylko na dłuższe pobyty - najkrócej na 4 dni - do 2 tygodni. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek przyzwyczaił się do jazdy autem na tyle, żeby się przestał denerwować.
OdpowiedzUsuńUrwisek chyba ma odwrotnie - w samochodzie mu dobrze, ale na miejscu nie bardzo. Czasem dobrze jest mieć gdzie zostawić kota kiedy się musi wyjechać, więc może dobrze, żeby poznał dom Rodziców. Może na początek dobrze przebywać razem z nim w zamkniętym pomieszczeniu, żeby je sobie mógł łatwo zwiedzić i oswoić?
Z drugiej strony stres może być niebezpieczny - strasznie obniża odporność i czasem kotek się może po prostu rozchorować. Trudno coś radzić. Ja teraz uważam, że te 4 dni wyjazdu to było dla mojego za krótko i w tym roku planuję tylko kilka, ale za to dłuższych wypadów z nim. Jak to się sprawdzi, będę pewnie wiedziała dopiero w przyszłym roku :)
Dziękuję :)... Nie wiem, czy jest sens go tak stresować..., chociaż po powrocie do domu zachowywał się jakby nigdy nic... Może to nie był aż taki sres? Większe stresy Urwis ma zwyczaj odsypiać... (choćby odkurzacz), a tym razem chwilę poleżał na dywanie, zjadł i pognał na pole... Trzymam kciuki, aby dłuższe wyjazdy się u Was sprawdziły :)), mama się pewnie ucieszy :)))...
OdpowiedzUsuńNasza Sissi podróży nie lubi. Jazdę samochodem - podobnie jak Urwisek - znosi jako tako, ale na miejscu nie potrafi się zaaklimatyzować. Próbowaliśmy kilka razy - na krócej, na dłużej, w małym pokoju, w wielkim domu z rybkami w akwarium i nic. Żadne miejsce nie było tym oswojonym, wyjątkowym, własnym.
OdpowiedzUsuńPostanowiliśmy jej więcej nie męczyć, bo w wieku 3 lat (wtedy uraczyliśmy ją ostatnią podróżą) kotu charakter już się raczej nie zmieni.
1,5 roczku... Ale to już też była druga próba właściwie... Jak był mały wzięliśmy go też i podobnie schował się w jednym miejscu i nie wychodził...
OdpowiedzUsuńHmm, to ja bym już w takim razie chyba więcej nie próbowała. Ale mówię to teraz, kiedy Sissi swoje już w podróżach przeżyła ;)
OdpowiedzUsuń