Weszliśmy na górę, ale kota nie było:
Wiedzieliśmy jednak gdzie kocio mieszka, więc poszliśmy do niego:
Wyszedł się przywitać, ufny, słodki miziak.
Nie wyglądał dobrze:
Kiedy jadł i później podczas obowiązkowych mizianek wyjęłam mu gdzieś z 8 kleszczy (może więcej).
Jego wygląd, kondycja, apatia zmartwiły nas...
Orłowik furczał przez zakatarzony nos, miał poklejone ropą oczy, a jego sierść... Same kleszcze, pchle odchody, rany, strupy...
Wyglądał naprawdę biednie... Zdjęcia tego nie oddają.
Właścicielki nie było. Był gospodarz z domu obok, który ma dwa koty (o jednym innym razem, towarzyszył nam również) i wypowiadał się w stylu: "sam zachorował, sam się wyleczy", "to stary kot nie pomoże mu już nic", "a taki katar to ma od zawsze". Zapytany czy jego kot mieszka w domu wykręcał się od odpowiedzi, w końcu powiedział, że "pcha się toto na strych". Co do właścicielki na razie się nie wypowiadam, stan w jakim jest przygarnięty przez nią kot mówi sam za siebie, ale ponieważ wierzę w ludzi, wierzę, że jeszcze jest szansa, by się nim naprawdę zaopiekowała. Kot ten mieszkał dawniej w schronisku pod Orłową. Kiedy właściciele się wyprowadzali, zostawili kota i kartkę by się nim zaopiekowała jego aktualnej opiekunce.
Zadzwoniłam do Pani Basi ze Stowarzyszenia i wspólnie, we czwórkę podjęliśmy decyzję, że nie ma co go zostawiać w takim stanie. Nie wzięliśmy jednak transporterka. Pani Basia obiecała go dowieźć z Bielska do Brennej Leśnicy, gdzie mieliśmy samochód, a my z Henrykiem zeszliśmy na dół... Nie muszę mówić, że cała w emocjach prawie biegłam... ;). Mój towarzysz był naprawdę dzielny! Dziękuję. Na dole odpoczęliśmy, bo przyszliśmy zbyt wcześnie. Odebrałam kontener i pognaliśmy do góry. I znów ukłony w stronę Henryka. Na górze czekał Michał i kot. Orłowik wszedł do kontenera sam, wystarczyło wrzucić mu kilka chrupek. Schodziliśmy tylko pół godziny, bo mogliśmy trochę podjechać samochodem (gdyby nie późna już godzina (po 14) moglibyśmy podjechać znacznie wyżej, gdzie pracowano przy drzewie, ale o 14 szlaban zostaje zamknięty). Michał, który był najbardziej wypoczęty dzielnie zniósł na dół Kota z Orłowej ;). A później zawiózł go wraz ze mną do weterynarza. Kocio ma tak zajęte drogi oddechowe, że w ogóle nie słychać by miauczał. W samochodzie próbował spać. Grzeczny, kochany, słodki staruszek z gór.
Bardzo wam chłopaki dziękuję :)!
Więcej zdjęć nie mam, ale opowieść oczywiście się nie kończy...
Orłowik jest w przychodni. Jeszcze wczoraj Pan Doktor, wyciągnął mu kolejne 3 kleszcze (a może nawet więcej, w pewnym momencie przestałam liczyć), podał leki i umieścił go w jego tymczasowym domku, dużym kontenerze. Dzwoniłam pół godziny temu, Kociamber zjadł przez noc całą miskę jedzenia (chyba chrupek), a to jak wiemy dobry znak, trochę wciąż furczy przez nosek. Asystentka, z którą rozmawiałam obiecała go ode mnie wygłaskać :)...
Nie wiemy co dalej będzie z Orłowikiem. Osobiście waham się, czy go odnosić na Orłową. Wszystko zależeć będzie od kondycji Kota w poniedziałek i od kontaktu z właścicielką, o ile uda się go nawiązać... Oczywiście, dla tego staruszka byłoby najlepiej pozostać na swoim miejscu, ale bez opieki jego stan za kilka tygodni powróci do tego z dzisiaj...
A teraz prośba jeszcze: jeśli chcecie pomóc, bo weterynarz nie leczy za darmo, a Stowarzyszenie ma pieniądze wyłącznie z naszych wpłat -z pomocy od ludzi, to podaję dane do wpłaty:
Stowarzyszenie Humanitarno – Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych” Bielsko-Biała,
w tytule: Dla kota z Orłowej nr konta: MultiBank - 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220
O wszystkich wpłatach będę informowała na bieżąco, każdy otrzyma podziękowania :).
Dobrze, że są dobrzy ludzie...
OdpowiedzUsuńOj tak :)! i dobrze, że są takie Koty!
UsuńTak bym chciala, ale nie moge, samochod padl i albo naprawa, albo nowy (uzywany), wiec kazdy cent sie liczy. Bardzo mi przykro, Abi... Moze Skarpeta by sie dorzucila...
OdpowiedzUsuńPanterko, oczywiście rozumiem... :). Pozdrawiam,
UsuńNie mam samochodu, pracuję na śmieciówce, do pracy chodzę pieszo, bo autobus w dwie strony byłby zbyt dużym szaleństwem. Wpłaciłem.
OdpowiedzUsuńSorry za sarkazm, ale... a nieważne...
Dziękuję Ci.
Usuńposzło z mBanku, już mają na koncie! z życzeniami dla Orłowika szybkiego powrotu do zdrowia
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJak dobrze, że się nim zajęłaś!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAbi wspaniała akcja! Jestem pod wrażeniem. Oby ten bidulek wyzdrowiał i miał już tylko dobrą opiekę.
OdpowiedzUsuńOby :)!
UsuńZwracam honor.... bo sie ciagu dalszego doszukalam.... ale podawanie "podobne wpisy "jest mylace... Powinno byc raczej"wpisy na ten sam temat " Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń