poniedziałek, 4 marca 2013

Wpadka

Tylko nie wiem czyja...?
No, bo przecież nie kota?


A było tak, że w końcu postanowiłam Małego zabrać do rodziców. To niby niedaleko, może jakieś 15-20 minut przez miasto... Mały do koszyka wszedł, ale przez całą drogę miauczał bardzo głęboko, basowo aż...
Uspokajał się gdy staliśmy na światłach.

U rodziców bał się wyjść, droga jest bliżej niż u nas, mimo, że za płotem, a on się boi samochodów. Nie jeżdżą często, ale ten jeden wystarczy.


W domu siedział pod tapczanem w najdalszym pokoju, lub na półpiętrze schowany za doniczką z kwiatem.
Ponieważ ciągle miauczał, sądziłam, że może potrzebuje do toalety, a kuwety mu nie wzięłam, przekonana, że przecież jest ogród. W końcu udało się - poszliśmy na spacerek, zaraz za rogiem domu rośnie bukszpan, wzdłuż całej jednej ściany budynku. Między bukszpanem, a budynkiem jest bezpiecznie i jest też kora na ziemi, a do kory, jak Mały wie (bo u nas jest pod winogronem), można się załatwić. Tym razem było to coś grubszego. Zakopał ładnie i szybko pomknął z powrotem do domu.

Nasza wizyta była wyjątkowo krótka. Wróciliśmy szybko. W samochodzie Mały Kot miauczał przeraźliwie i mlaskał jakby - oblizywał się.

Poczułam dziwny zapach, ale dopiero gdy wysiedliśmy zorientowałam się, że ruchy w koszyku bynajmniej nie były niewinne. Mały Kot obsikał wnętrze samochodu ;). Szczęście, że stał mój plecak na laptop i większość siuśków spłynęła po nim na gumowy dywanik. Nawet nie było dużo do sprzątania.



Tylko teraz nie wiem, czy Maluch posikał się ze stresu (to oblizywanie), czy może chciało mu się tak bardzo, że nie wytrzymał?


Pierwsza opcja wyklucza zabieranie go na takie wycieczki :( (nie chcę mu fundować przykrych wrażeń), druga nie..., wystarczy zadbać by się załatwił przed jazdą... Ale nie jestem dość doświadczona by to ocenić...


Na szczęście Mały Kot nie odchorował tego stresu. Dawniej, gdy czymś się bardzo zdenerwował, to objawem było niezałatwianie się co najmniej przez 1-3 dni. Przeżywałam istne koszmary, zanim Pani Doktor nie wyjaśniła, że to stres tak działa i nie zaaplikowała Calm Aid. Tym razem nie było takich skutków ubocznych...


Jakie są wasze doświadczenia z wyjazdami z Kotami?


ps. Zdjęcia zrobione przy innych okazjach, nie wzięłam aparatu ze sobą.

27 komentarzy:

  1. Nasza Miecka nie lubi opuszczac domu i w samochodzie nieprzerwanie drze paszcze. Dobrze, ze to tylko raz do roku na szczepienie, bo nie idzie wytrzymac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)... Ja moich nie będę szczepić tak często :). Spróbuję co półtorej, albo nawet co dwa lata...

      Usuń
  2. Obie wersje są prawdopodobne. Moje koty też nie lubią być wynoszone poza dom, ale nie załatwiają się w transporterze. Moje pierwsze dwa koty: Dusia i Pchełka, zawsze w drodze do weta zsikiwały koszyk, nie szło z nami wytrzymać w poczekalni ;) Potrafiły siknąć ze stresu, nawet jak wcześniej skorzystały z kuwety. Kilka razy zdarzyła się nawet grubsza wpadka.... Chyba musisz obserwować Małego czy takie zachowanie się powtórzy, może to tylko taka jednorazowa wpadka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hymmmm.... Czyli raczej stres... Nie wiem, czy nas mąż do samochodu wpuści raz jeszcze ;).

      Usuń
  3. mój filip, kot mocno wiekowy (wtedy miał 18 lat) przeżył w swoim życiu dwie podróże. pierwszą z jednego końca warszawy na drugi po przekątnej (po smierci swojej pani co dla niego było traumą). siedział 3 dni za wersalka: nie jadł, nie pił, nie korzystał z kuwety. no cóż, nowi właściciele, których prawie nie znał. druga jego podróż to prawie 300 km z warszawy na mazury. czas spędzony na kolanach naszej przyjaciółki i łażeniu po pakunkach. już nie darł japy jak poprzednio. do wieczora siedział w kuchni pod krzesłem, bo nie lubi jak ktos sie kręci po domu a toboły trzeba było rozpakować, meble wnieść...
    obie podróże odbyły się bez transportera, bo takich dużych to chyba nie robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ciekawe... Bardzo stary ten Kot!... Jest o nim na Twoim blogu?

      Usuń
    2. myślę, że bardzo stary. ma 19 lat.

      Usuń
  4. Nie wożę, reakcje u kotów są tak bardzo ostre,
    że grozi to nawet śmiercią...
    Kiedyś zawiozłam Pamelę do weta na badania.
    Zrobiono wyniki krwi i nie dało rady ich odczytać,
    bo przekroczyły normy 1000 krotnie.
    Stres.
    Znane są częste przypadki,
    że koty przeniesiono z domu do schroniska np.
    umierały w przeciągu 24 godzin na zawał serca.
    Kot musi sam decydować o zmianie miejsca,
    bo zachoruje...
    Pies to inna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja swoje koty wożę lub noszę tylko do weterynarza. Mam wrażenie, że Gacek lepiej znosi te "podróże", w końcu przyjechał z Wrocławia do Warszawy ;))
    Obydwa zdecydowanie są spokojniejsze jak otwieram kawałek transporter i je głaszczę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :), ja też cały czas głaskałam Małego. Najdziwniejsze, że nie zauważyłam kiedy sikał - teraz już wiem, pamiętam, że był taki moment gdy się kręcił i ustawił tyłem do kierunku jazdy... To było wtedy, ale nie umiałam wyczuć go wcześniej.

      Usuń
  6. Nasz Bazylek zawsze sika podczas podróźy. Nie wiem czemu tak go stresuje jazda. Zabieramy go tylko do weta jak trzeba.
    Przyznaję, że też nie umiałabym ocenić, która wersja miała miejsce. Tylko po doświadczeniach z Bazylkiem stawiałabym na stres.
    A swoją drogą kto by pomyślał, że takie nerwusy z tych kotów :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... A niby pierwszy do rozrabiania, ciekawski świata, przełazi przez płoty... Czyli może być tak, że Mały się nigdy nie nauczy...

      Usuń
  7. Nie znam się na kotach, ale moja Kasta w pierwszą noc u teściowej zrobiła kupkę w jej pięknym mieszkaniu . Myślę, że to ze stresu. Fajny kociak. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)... Ze stresu, albo znaczyła... Dziękuję.

      Usuń
  8. Koty z natury nie lubią zmian, ja jak gdzieś jadę gdzieś na noc, Kota zostaje sama obstawiona pełnymi miskami, jak na dłużej, wprowadza się do niej moja siostra, dla Koty nawet wyjście do weterynarza to trauma, baaa...boi się nawet jak widzi transporter:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Mały właśnie lubi zmiany. Pierwszy jest gdy coś sprzątam, przestawiam, zmieniam. Lubi ludzi nowych i w ogóle... A tu takie coś... :(.

      Usuń
  9. Moje kocurki początkowo też bały się jazdy samochodem, a to głównie dlatego, że każdy taka jazda kojarzyła się z wizytą u weterynarza, co jest niezbyt miłym doświadczeniem. Ale bardzo szybko przyzwyczaiły się - szczególnie Mefisto, który uwielbia ze mną jeździć i zabieram go samochodem nawet po szlugi albo stację benzynową. Siedzi sobie dumny na fotelu albo tylnej półce i podziwia widoki. Morfeusz jeszcze jest zestrachany ale on ogólnie ma jeszcze sporo dzikości w sobie.

    Lubią bardzo jak zabieram ich na niedzielne obiadki do rodziców. Mefisto czuje się tam jak u siebie, bardzo ładnie się wita, obchodzi wszystkie kąty, jest na tyle wyluzowany, że potrafi tam już sobie drzemnąć w fotelu mamy :) Morfeusz boi się wsiadać do samochodu ale już jest coraz bardziej ciekawy nowości, więc zdarza mu się czmychnąć na klatkę.

    Planując jakiś pobyt poza domem zawsze odpowiednio wcześnie karmię ich, by zdążyły się załatwić przed wyjściem/wyjazdem. Oczywiście nie można kota zmusić, by zrobił kupala czy siku, więc dobrym rozwiązaniem jest wzięcie ze sobą kuwety. Tyle, że nie zawsze kot będzie czuł się na tyle komfortowo by załatwić się w obcym miejscu. Mefisto nieraz na spacerze dreptał nóżkami w miejscu, przysiadał na kretowisku lub rozkopywał ziemię ale nie czuł się bezpiecznie więc przeważnie podprowadzał mnie pod klatkę schodową, brałem go do domu, robił co trzeba i wracaliśmy kontynuować spacer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie za tak wyczerpująco odpowiedź i opowieść... Wygląda na to, że nie ma reguł kurcze... :). No właśnie, czytałam przecież wielokrotnie o spacerach Mefista :) i to mnie też ciut zainspirowało... Zobaczymy. Spróbuję jeszcze raz za jakiś czas... A może lepiej od razu?

      Usuń
  10. Witam. Czytajac powyzszy wpis i komentarze doszlam do wniosku, ze mam ogromne szczescie. Mam 4 letnia kotke brytyjke, ktora jezdzi z nami samochodem 650 kilometrow w jedna strone tak 3 razy do roku. Niestety nie mam z kim jej zostawic, a do hotelu na miesiac nigdy bym nie oddala. Na droge mam przygotowana dla niej wode, jedzenie i kuwete. Cala droge drzwiczki od transporterka sa otwarte i kociambra siedzi na tylnym siedzeniu na swoim kocyku lub na kolanych tego kto akurat zajmuje miejsce z tylu. Nie miauczy choc w domu jest bardzo gadatliwa od czasu do czasu powyglada z okna i spi. Nigdy nie probowala zejsc na podloge lub przejsc na przednie siedzenie, ale i tak czlowiek co siedzi z tylu ma ja pod kontrola. Kiedy jechalismy z nia pierwszy raz, a ja balam sie dac jej tyle swobody drzwi od transporterka miala zamkniete. Bardzo ja to denerwowalo, drapala w scianki i byla bardzo smutna, a po wypuszczeniu zwinela sie w klebuszek i poszla spac. Nie wiem czy mnie sie trafil taki kot podroznik czy dlatego, ze podrozuje z nami czesto i od malego przyzwyczaila sie.
    Pozdrawiam. Bozena z Pragi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny i komentarz :).
      Być może jedno i drugi :). W sensie- trafił się wyjątkowy kot, a dwa, że nauczona od małego... Z drugiej strony, może rzeczywiście spróbuję z otwartą przestrzenią? Tylko, co jeśli Mały nasika w takie miejsce, że nie będzie się dało porządnie wysprzątać?

      Usuń
  11. Chyba ten wypad do rodzinki to nie była atrakcja dla niego ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje futra też nie lubią jazdy autem, szczególnie Kocia, która całą godzinną jazdę drze się, jak wtedy, gdy raz chciałam ją wykąpać ;-) Trzymam koty w transporterze, bo rozłażą się po całym aucie, wiem że to dla nich duży stres, choć nie obsikały nam nigdy nic. Raz spróbowałam dać Koci przed jazdą tabletkę uspokajającą - podziałało tak, że tylko nogi się jej rozjeżdżały, miała słabszy głos, ale i tak darła się całą drogę. Od tego czasu ograniczam jej jazdę autem do minimum, niestety :-(
    Nie wiem natomiast co spowodowało, że Mały tak zareagował, stawiałabym chyba na stres.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam, Ja również uważam iż mam szczęście. Mója kotka uwielbia podróże, chociaż najczęściej podróżujemy koleją gdzie warunki są bardzo różne bo raz jedziemy sami w przedziale a następnym razem ściśnięci jak śledzie w korytarzu:)
    W trakcie drogi Muff jak tylko ma okazję zaczyna gadać do współpasażerów szczególnie do tych którzy mówią że jest śliczna (w domu nigdy nie miałczy) :)
    Czasami podróż trwa 4-6 godzin i jeszcze nigdy nie zdarzyło się aby zabrudziała torbę. Jest wyjątkowa.
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń

Kot z Orłowej

Skrócona historia Kota z Gór (kliknij, aby powiększyć):
Jeśli chcesz i możesz pomóc innym kotom :)
Stowarzyszenie Humanitarno – Ekologiczne
„Dla Braci Mniejszych” Bielsko-Biała,
nr konta: MultiBank - 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220
www: http://www.braciamniejsi.com.pl/
fb: https://www.facebook.com/dlabracimniejszych

Rozliczenia
U Portiera:
Pomóżmy kotu z Orłowej (8.05.2015)
Kot z Orłowej nowe wieści (14.05.2015)
Kot z Orłowej po raz trzeci (15.05.2015)

Posty na temat:
1. Kot z Orłowej (15.05.2015)
2. Akcja Orłowik (16.05.2015)
3. Misio-Orłowik w lecznicy (16.05.2015)
4. Orłowik - nowe wieści (18.05.2015)
5. Przytulacz (19.05.2015)
6. Banery, teksty i wieści (20.05.2015)
7. Szukamy domu dla Orłowika (22.05.2015)
8. Orłowik (23.05.2015)
9. Za i przeciw (24.05.2015)
10. Orłowik w DT (28.05.2015)
11. Rysio Orłowik (31.05.2015)
12. Orłowik - garść informacji (10.06.2015)
13. Dwa tygodnie w DT (11.06.2015)
14. Sesja zdjęciowa Rysia ;) (12.06.2015)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Scrapki 2014

Scrapkowa zabawa 3   Scrapkowa zabawa 3   Scrapkowa zabawa 3   Scrapkowa zabawa 3   Scrapkowa zabawa 3   Scrapkowa zabawa 3  

Scrapki 2013

Choineczki 2012 :)