Dzisiaj poszłam zapytać właścicieli ogrodu na przeciwko (gdzie Filip przez dziurę w płocie znika po jedzeniu. A je jak smok ;)), czy to ich kot. Potwierdzili, że znają, ale nie ich. Na 100% bezdomny. Tak więc decyzja podjęta na razie o odrobaczeniu, odpchleniu itp. Filip pozwala się głaskać podczas jedzenie, więc z podaniem na kark leków problemu nie będzie.
Myślę też, czy go nie wykastrować, ale trochę się boję.
Dziś rano siedział na masce samochodu i czekał... Spóźnił się na śniadanie, ale swoją porcję i tak dostał.
Koty się ze sobą oswajają. Na zdjęciu poniżej w rogu właśnie Filip, wygląda jakby go osaczyli gospodarze, ale tak nie było.
Nawet noski noski były, chociaż gdy Filip jest za płotem Urwis wciąż łapą mu wygraża... ;)
W najbliższych dniach wybieram się z Urwiskiem do szczepienia, to i o środki dla Filipa poproszę.
Pewnym minusem karmienia Kota Filipa jest to iż znaczy... Najchętniej drzwi wejściowe. Na szczęście smród nie jest tak bardzo koszmarny. Da się wytrzymać, a po umyciu zapach ulatnia się w ciągu kilku godzin...
Masz grzeczne, dobrze wychowane koty :-)
OdpowiedzUsuńInne to by pogoniły, łapoczyny a te nic, pełna kultura :-)
Na początku goniły... :/
UsuńBoisz się, ale czego konkretnie?
OdpowiedzUsuńCzy sobie poradzi na wolności taki ufniejszy i łagodniejszy... Czy odporność mu zbyt nie spadnie itd...
UsuńKoniecznie wykastrować - czego tu się bać - nie będzie znaczył - nie będzie smrodu - smród się wcale tak szybko nie ulatnia - szczegolnie w domu - wiem coś o tym - wiele lat temu - dostałam kotkę - śmierdziało w całym mieszkaniu - boże ile ja się naszorowałam tych miejsc - kto do mnie przyszedł kręcił nosem - po 12 latach dowiedziałam się że to kot - od razu wykastrowałam i zapach znikł - kot przestał znaczyć - a ja byłam wsciekła że przez tyle lat chodziłam do różnych lekarzy i mówiłam o niej Kamila i żaden lekarz nie wyprowadził mnie z błędu dopiero po 12 latach inny lekarz obśmiał się ze mnie i powiedział że to nie Kamila tylko Kamil - teraz opowiadam to jako ciekawostkę i nawet się z tego śmieje ale wtedy nie było mi do śmiechu - jestem tak zwaną pół pedantką więc wyobraż sobie mnie na kolanach jak co parę godzin szoruję każde miejsce :)
OdpowiedzUsuńNo tak :). To rzeczywiście lekki obłęd ;). Ale ten Kot nie jest domowy. Jeżeli go wykastruję zostanie wypuszczony. Nie wiem gdzie mieszka, gdzie sypia. Jeśli się na mnie obrazi, mogę na długo stracić go z oczu. Gdyby były jakieś powikłania, albo problemy po kastracji, nawet mogę nie wiedzieć co jest grane. Póki co wzięłam stronghold i podam jutro rano, gdy przyjdzie. Przynajmniej tych kleszczy nie będzie miał i odrobaczy się go od razu. :).
UsuńNo nie wiem, czy tak od razu kastrować Wiadomo, że kastraty powinny dostawać karmę o odpowiednim pH, bo inaczej mają problemy z nerkami, tworzą się kamienie. Co zrobi dziki kot z chorymi nerkami? A one bolą jak cholera, nie mówiąc o tym, że nieleczone prowadza do powolnej śmierci.
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że jeśli nie ma możliwości i pewności, że dziki kastrat będzie miał dostęp do odpowiedniej karmy, to nie ma co dla własnego komfortu śpieszyć się z kastrowaniem.
Poza tym ledwo kot Ci zaufał, a tu łapanie w przewozówkę, narkoza, stres - nie wiadomo czy nie pójdzie sobie zrażony do ludzi.
Może spryskasz koło drzwi jakimś preparatem odstraszającym koty, to będzie sobie psikał gdzieś dalej?
Fajnie, że Urwis i Mały powoli akceptują obecność Filipa na swoim terenie :)
pozdrawiam :)
Moje kastraty jedzą zwykłą karmę ;). Ale zgadzam się, że nie ma co się spieszyć... :). O preparacie myślałam. Poszukam gdzieś takiego.
Usuńchociaż uważam kastrację za rzecz bardzo ważną myślę, że w tej chwili najistotniejsze jest aby kota do siebie nie zrazić bo wtedy już w żaden sposób nie da mu się pomóc.
OdpowiedzUsuńTo prawda :).
UsuńFajnie, że Urwis zaczyna akceptować Filipa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajnie :).
UsuńA może przygarniesz Filipka, skoro on taki spokojny a Urwisek z Małym go zaakceptowali? Bo tak sobie myślę, ze on Was sobie wybrał. Podobnie było z Czarną i z nami. Wszyscy słysząc jej historię twierdzą, że ona nas wybrała i tak miało być.
OdpowiedzUsuńZobaczymy... Do domu chyba nie chciał by przyjść, ale może jakieś miejsce na zewnątrz, na zimę i deszcz mu kiedyś zrobię... :). Póki co przychodzi tylko na stołówkę ;)
UsuńWygląda na to że się polubiły :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie walczą, a to już coś.
UsuńDo nas też przychodzi kotek sąsiadów, prześliczny - nazwaliśmy go Zorro, bo ma czarne łatki na oczach - i też nam obsikuje co się da - najchętniej szyby w oknach :-( Nic na to nie poradzę. A Filipek jest słodziutki. Fajnie by było jakby mu się trafił jakiś domek. Sama bym chętnie przygarnęła takiego buraska, ale reszta domowników albo nie wykazuje chęci (Grzesiek), albo wykazuje wielką niechęć (koty) ;-)
OdpowiedzUsuńNo tak... U mnie jest podobnie, ale odwrotnie ;) (jeśli chodzi o męża i koty).
Usuńaż smutek bierze, że schroniska są przepełnione .. a wakacje przed nami :/
OdpowiedzUsuń:(... niestety w wakacje znów pojawi się dużo porzuconych psów...
Usuń