Pewnego dnia, Kot Urwis, który NIGDY nie wchodzi na drzewa (Urwis pewnie od małego myślał, że jest trochę psem, bo urodził się w domu z psem, u nas też był przecież od początku z Szimi, a psy przecież po drzewach nie chadzają), wyszedł na ogród, podszedł do tui i wspiął się na pierwszą gałąź!. Byłam w szoku, ale przytomnie chwyciłam aparat.
Mały Kot, który zdecydowanie wychował się w domu bez psa, natomiast z wieloma kotami i to kotami od "urodzenia" wspinającymi się na drzewa, wydaje się czuć wewnętrzny dyskomfort, że drzewa u nas są tak wiotkie i mają tak cienkie gałązki... ;). Ale on i tak da radę. Jest przecież Kotem.
Brawo Urwis! :-) A Mały bardzo zabawnie wygląda na tych wiotkich, cieniutkich gałązkach... :-)))
OdpowiedzUsuńUrwis pewnego dnia odkrył to co kotki lubią najbardziej :-)
OdpowiedzUsuńNatura zwyciężyła :)
OdpowiedzUsuńOstatnia fota najlepsza :))
Ale fajne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńTakie puchatki na drzewach to rzadkość :-)
Pełna gracja :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za odwiedziny i komentarze;)
OdpowiedzUsuńUrwisek odkrycia dokonał raz i to mu wystarcza :D...
Mały na ostatnim zdjęciu jedną łapką "stoi" w powietrzu ;)
O, u Ciebie też już jest nowy system komentarzy.
OdpowiedzUsuńNie wiem skąd one się biorą :-)))
Bloger to wymyślił chyba...