Temat powraca jak bumerang...
Z psem większego problemu nie ma - i jedni i drudzy rodzice mogliby się zaopiekować. Więc na wakacje Szimi mogę wywieźć.
Problem jest z kotami. Nie mogę ich wywieźć do rodziców, bo tam są ogrody i rodzice nie będą w stanie przypilnować, aby okna i drzwi pozostawały zamknięte przez dwa tygodnie....
Osoby, na które liczyliśmy, że zamieszkają u nas prawdopodobnie odmówią, a jeśli nawet w grę wchodzi raptem tydzień.
Nie byliśmy na wakacjach już w zeszłym roku.
Znalazłam w Bielsku hotel dla zwierząt, przy przychodni weterynaryjnej, ale szczerze mówiąc te boksy mnie przerażają.
Dochodzenie do kotów przez tydzień pewnie by wchodził w grę, ale też nie mam doświadczenia, jak one by zniosły taki samotny tydzień (albo dwa).
Na pewno wyjeżdżacie na wakacje. Poradźcie proszę jak się do tego przygotować i co zrobić.
Z Małym jest problem, bo A: przełazi przez płot i trzeba mu na ogrodzie towarzyszyć, a wręcz być czujnym bardzo; B: boi się samochodów, więc zwykły spacer na smyczy odpada, bo Mały wpada w panikę nawet gdy samochód jest daleko; C: nie je suchej karmy, więc mu nie można zostawić zapasów.
A może można by się "wymienić" kotami, w sensie, że my przypilnujemy kotów czyiś u nas przez tydzień, dwa, a nasze pójdą później do kogoś...? Tylko to by musiał być ktoś z Bielska lub okolic.
My na wakacjach nie byliśmy już od trzech lat. A i te sprzed trzech lat były bardzo krótkie. Zostawiliśmy wtedy Sissi u kuzynki w domu z ogrodem licząc, że futrzak będzie się bawił równie dobrze jak my. Futrzak stresował się przez cały czas, kuzynka-kociara robiła co mogła, my się stresowaliśmy. W efekcie wróciliśmy wcześniej i już nigdy nie powtórzyliśmy eksperymentu. Potem próbowaliśmy jeszcze wyjazdu na weekend do pensjonatu, w którym przyjmują ludzi ze zwierzętami. Sissi nie była szczególnie zadowolona, ale to rozwiązanie było zdecydowanie lepsze od poprzedniego. Teraz jednak mamy dwa koty, więc logistycznie wszystko trudniejsze.
OdpowiedzUsuńKurcze, nie pomogłam Ci, prawda?
nougatina
Czasem udaje się nam zorganizować kogoś, kto zamieszka u nas na czas wyjazdu, ale tę opcje zostawiamy na szczególne okoliczności, kiedy naprawdę musimy wyjechać razem.
OdpowiedzUsuńPoza tymi przypadkami od lat jeździmy na wyjazdy na raty - albo mąż z synem albo ja z synem. Jedno zostaje w domu.
Wiem, że nie jest to do końca normalne, ale jest to jakiś kompromis by dziecko wyjechało dokądś przynajmniej z jednym z rodziców.
pozdrawiam :)
Ja dopiero teraz będę miała ten problem, ale mam ten komfort, że siostra mieszka w tej samej miejscowości, więc bez problemu może zaglądać do kotka. Chociaż też musiałaby to robic codziennie bo nały nie je suchego...
OdpowiedzUsuńMałgosia opowiadała, że zabiera oba koty bez problemu, tak są nauczone. Może to jest wyjście?
No i nie wiem, co zrobię... Moja babcia mawiała: "przyjdzie czas - będzie rada", wolę jednak zadziałać wcześniej.
OdpowiedzUsuńnougatina - wariant optymistyczny to nie jest :)) ;)... szkoda, że nie mieszkamy bliżej, mogliżbyśmy wymienić się kotami. Sisi i Jasmina na pewno zaprzyjaźniłyby się z Urwiskiem i Małym...
wiewiórka - przerabialiśmy tę opcję rok temu, ale wolałabym jej nie powtarzać. tym bardziej, że syn zdecydowanie preferuje męskie wypady i zostałabym na lodzie. jest jednak coraz starszy i bardziej odpowiedzialny, więc niedługo to on będzie zostawał z kotami ;)...
pat - ten wariant też bierzemy pod uwagę (zabranie kotów ze sobą), jednak wychodzenie Urwisa jest pewną przeszkodą, chociaż gdy nie będzie wyjścia... dobrze, że Ty masz opiekę zapewnioną...
My bierzemy zawsze koty ze sobą, ale raczej jeździmy do rodziny i to do takiej tylko, której koty nie przeszkadzają. Raz byliśmy gdzie indziej i pobyt nad morzem w Pensjonacie Leniwy Kot uznajemy za bardzo udany. Pani nie miała nic przeciko zwierzakom, szczególnie kotom.
OdpowiedzUsuńAbi, my z kolei zostawiamy koty z moją młodszą siostrą co roku (tzw. Opieka :). Mamy tego farta, że po sąsiedzku mieszkają moi rodzice, wiec Młoda ma blisko, a jak młodej nie ma, to rodzice zawsze mogą podochodzić przez tydzień. zreszta pare razy juz tak bylo (dochodzenie polega na wpadaniu do nas i spedzaniu u nas wieczoru z kotami).
OdpowiedzUsuńa, poprzedniego Kota ja i moi rodzice zabieralismy ze soba na wiekszosc wakacji. Kot zwiedzil w zwizku z tym dosc dokladnie mazury i wybrzeze...
rejuvenate
mialo byc "wieczora" :)
OdpowiedzUsuńrejuvenate
kociokwiku - pamiętam, że kiedyś o tym wspominałaś. już szukam w internecie, ale pewnie i tak się zgłosze via e-mail do Ciebie :). mój mąż trochę się boi takiego wyjazdu ze zwierzakami. raz, że daleko diabelnie, bo 10 godzin trzeba liczyć, a dwa, że raz byliśmy z psem i nie był to dobry pomysł... no, ale zobaczymy. warto mieć coś w zanadrzu :).
OdpowiedzUsuńRejuvenate - no to Wy to macie komfort..., zazdroszczę :). ja sobie jakoś nie mogę wyobrazić kilkugodzinnej podróży z miaukunami..., no, ale i ten wariant trzeba wziąć pod uwagę.
My byliśmy tu: www.leniwykot.pl. Ci Państwo mają psa, którego - przynajmniej jak my byliśmy - wypuszczali na noc na podwórko.
OdpowiedzUsuń