Obudził mnie hałas dochodzący z kuchni. Stukanie łyżeczek, spodeczków, przesuwanych kubków itp. Gdybym nie wiedziała, że jestem w domu sama, pomyślałabym, że to K. wstał już i się tłucze. Tymczasem padło na koty - chrapanie psa było słychać mimo kuchennych hałasów... Spojrzałam na zegarek - 5:30 - o nie!... Głowa pod poduszkę. Niestety w kuchni coś się znów przewróciło. Nakarmione koty miały iść spać z powrotem razem ze mną. Takie było założenie. Większość założeń w przypadku kotów się nie sprawdza. Najedzony i zadowolony kot, zwłaszcza Mały Kot, koniecznie musi wejść na suszarnik z praniem:
i nie ważne, że człowiek ma serce w gardle, bo A - suszarnik z kotem obciążającym jeden koniec może się przewrócić, B - kot może wpaść między druty suszarnika i coś mu się może stać. Nieświadomy zagrożeń Kot urządza sobie po suszarniku wędrówki... Wiszącego między dwoma drutami w ręczniku Małego zdjęłam i grzecznie wyprosiłam z pokoju, gdzie czekał już Duży Kot bardzo chętny do zabawy i o dziwo wcale nie spragniony świeżego powietrza (dotąd Urwis wstawał rano i wychodził na ogród...). Schowałam się pod poduszką i pod kocem, a i tak słyszałam tupot ośmiu łap, odgłos ślizgania się po parkiecie, mrauczanie i gruchanie i takie tam... Na szczęście włączyłam pranie i mogłam skupić się na nasłuchiwaniu efektów "bębnowych". Zasnęłam. Obudził mnie pomyłkowy dzwonek do drzwi. Bardzo głodne koty wstały (widać też jednak poszły się zdrzemnąć). Było przed 9. Koty znów dostały jeść (one jedzą małe porcje za to "na żądanie") i dla Małego nastał czas zabawy... Bawiliśmy się 45 minut (tak, mierzyłam :P), po czym w końcu poszłam z psem. Gdy wróciłam przyszło mi do głowy, że można by podlać kwiaty... Taaaak. Nigdy nie podlewajcie kwiatów w obecności kotów lubiących wodę.
Bardzo zadowolony z siebie Kot postanowił osobiście sprawdzić, czy begonia ma dość wody, jakiej ta woda jest jakości, czy dobrze się rozpryskuje (po co to kwiatkowi to tylko Kot wie), czy jest łatwa do rozmazania po podłodze itd. Przy okazji kot ozdobił nudnie niebieską ścianę - a co?!
Nie żebym była zła :P... Grzecznie wytarłam podłogę. Nakarmiłam koty po raz trzeci i poszłam zrobić sobie drugą kawę...
Mały śpi jak anioł. Aniołeczek wręcz... :), Urwis na ogrodzie (wreszcie), Szimi przed domem - może drugą część okien umyję?...
Chyba, że swoim zwyczajem Denis położył się na parapecie.... ;))
Zwykle Mały i Duży Kot śpią do 16, albo i 17, ale od 12 gdzieś, a nie od 10:30... Zobaczymy.
Mały śpi jak anioł. Aniołeczek wręcz... :), Urwis na ogrodzie (wreszcie), Szimi przed domem - może drugą część okien umyję?...
Chyba, że swoim zwyczajem Denis położył się na parapecie.... ;))
Zwykle Mały i Duży Kot śpią do 16, albo i 17, ale od 12 gdzieś, a nie od 10:30... Zobaczymy.
.
... zupełnie jakbyś miała małe dziecko :) Też o 5.30 pełne entuzjazmu, też karmione na życzenie :P
OdpowiedzUsuń:)), właśnie tak... ;)
OdpowiedzUsuńtak zywnany dzien wariata... gdzie koty robia wszystko na odwrot i oprowadzaja personel do granic wytrzymalosci a przy czym sa tak rozkoszne, ze nie mozna sie na nie zloscic :)
OdpowiedzUsuńno nie można... :)
OdpowiedzUsuń