Kot jest bardzo koci i postanowił poszerzyć swoje pole działania o to co za płotem... Nawet Urwis cierpliwie przyglądający się harcom po płocie nie był wstanie namówić Małego do trzymania się wewnętrznej strony płotu. Tym bardziej nie był wstanie powstrzymać go spryskiwacz do kwiatów, ani ja sama (chociaż cierpliwie go zdejmowałam z płotu, a później z zza płotu - Mały zatrzymywał się na betonowej podstawie od słupa tuż za płotem). Dzisiaj Mały poszedł w krzaczki za płotem, więc został przyniesiony do domu (a bezpośredniego przejścia nie ma i serce tłukło mi się jak oszalałe, gdy po Kota biegłam) i podjęto wobec Kota postanowienie niewypuszczania z domu do kastracji co najmniej. A później się zobaczy. Wyjątkowo się cieszę, że zbliża się jesień, a więc niezachęcające deszcze (chociaż niekoniecznie dotyczy to Syberyjczyków, które po deszczu też chodzą) i zima...
A poniżej Mały wspinaczkowy, chociaż nie po płocie :).
Najpierw Mały wskoczył na materac (spaliśmy na dole podczas malowania pokoju u góry):
Z materaca można było w dwie strony. Albo na biblioteczkę:
Albo na półeczki z prawej:
Z biblioteczki można było jeszcze skoczyć na drzwi i było to pierwsze miejsce, w którym zobaczyłam kota wspinaczkowego po wejściu do pokoju. Drzwi się jakoś dziwnie same ruszały ;)
Myślę, że to mimo wszystko bezpieczniejsze niż płot...
.
a to rozrabiaka! wspolczuje, ze nie moze wyjsc i ze musisz go pilnowac, oby mu sie troche odmienilo po kastracji. Ja tez musze pilnowac Patapona, bo chce zwiac na balkon sasiadow :(
OdpowiedzUsuńPatapon widać też odkrył w sobie odkrywcę :)...
OdpowiedzUsuńdzięuję i odwspułczowuję...
Ten twój kotek to prawdziwy alpinista :)) Przytul go ode mnie
OdpowiedzUsuń