wtorek, 24 sierpnia 2021

Issi

 Dawno mnie tu nie było, ale poczułam, że najwyższy czas opowiedzieć o Issi.


Czy koty wiedzą gdzie mają być znaleznione i do kogo trafić? Dokładnie dwa lata temu po tym jak pojawił się Jaspis jest ona.

Issi trafiła do mnie 2 lipca. W piątek wieczorem zadzwonił sąsiad, że znalazł na parkingu pod Paulinką małego kota, że się błąka, że on nie wie co zrobić, ale ewidentnie kota tam być nie powinno, i że on jutro wyjeżdża... 

Pierwsze zdjęcie jakie zrobiłam Issi jest przy misce :)

Drugie w kuwecie ;)

Issi była od początku słodkim, chwytającym za serce kociakiem...



Oczy miała jeszcze ciemnoniebieskie. Musiała mieć nie więcej jak pięć tygodni...


W sobotę została zabrana do weterynarza, gdyż miała lekki koci katar i powiększony mocno odbyt. Ten odbyt jakoś od razu zwrócił moją uwagę, może z powodu wyczulenia po historii z Jaspiskiem...



Na zdjęciach tego nie pokazuję, ale tworzyła jej się przetoka, kał zatrzymywał się tuż przed zwieraczem zewnętrznym, cała pupa puchła i miała rozmiar dużej czereśni... Przy czym Issi była maleńka i duża czereśnia to naprawdę coś dużego :/.... :(



Weterynarz nie skupił się na tym uznając, że może to być efektem złego odżywiania się, biegunek itd. Jednak Małą to bolało, pękało, pojawiała się krew i ropa. Mimo to Issi była wesoła, przyjazna, rozmruczana... Pupę smarowała, podawałam leki rozluźniające kupę i czekałam na powrót tej Pani Weterynarz, która dwa lata temu wyprowadziła Jaspisa.


Tu widoczne są jeszcze niewybarwione oczy Kotki.

A tu jak cierpi - jesteśmy w drodze do wet...


Tu już się znowu bawi...




Issi dostawała antybiotyk, a także lek przeciwzapalny (i przeciwbólowy). Musiała być wyciskana, co niespecjalnie dobrze mi wychodziło, był więc okres, że co dziennie, albo co drugi dzień byłam z nią u weterynarza po pomoc.

Były momenty dobre i takie, gdy malutka cierpiała, a ja starałam się jej ulżyć... Wyciskanie, smarowanie pupy, mycie, sprzątanie... Utrzymywanie na bieżąco pokoju w czystości. W dobrych momentach Issi robiła kupy wszędzie - na szczęście po jedzeniu, nie miała biegunek ;). W złych nie robiła wcale... Co udało się zaleczyć odbyt, to pękał na nowo.





Ale ona prawie cały czas pozostawała radosna!








Pod koniec lipca pojechałam na wakacje, z moimi kotami została koleżanka z córeczką, ale nie chciałam jej dodatkowo dokładać obowiązków... Przy Issi było wtedy co robić... Kicia pojechała do hoteliko-szpitaliku u naszych weterynarzy (Cztery Łapy, ul. Orzeszkowej w Bielsku-Białej). W między czasie oświeciło mnie, że Jaspis miał podawany Nivalin i to samo włączyła Pani Doktor Issi. To, albo też wiek kotki spowodowało, że zaczęło jej się poprawiać... Przetoka przestała się tworzyć.




Tu zdjęcia sprzed wyjazdu jeszcze :)




W niedzielę 8 sierpnia, po powrocie z wakacji pojechałam z Issi na konsultację do doktora Blimke do Ustronia. Jego diagnoza brzmiała, że to okrężnica olbrzymia, że Issi jest dobrze prowadzona, że leki powinny pomóc, że koty z tego wyrastają, a na pełną diagnostykę i ewentualne zabiegi Issi jest za mała.


Issi zaczęła etap eksplorowania domowej przestrzeni, chociaż zamykałam ją na noc i na spanie (i nadal to robię) w jej pokoju.

A tu jest Jaspis :D :D :D - łatwo się pomylić - nawet ja to zrobiłam, myślałam, na miniaturce, że to Issi :)

Od tego czasu stan kotki poprawia się. Nie potrzeba jej pomagać w wypróżnianiu. Pupa jest ładna. Issi załatwia się sama, chociaż niekoniecznie do kuwety. Leku przeciwzapalnego nie dostaje już od dawna. Dostaje Nivalin, czasem Lactulozę na rozluźnienie kupy i bezapet - pastę na kłaczki, która powoduje większy "poślizg" kału. Dostaje specjalną karmę z włóknami, która wypełnia jelita i poprawia ich perystaltykę. I rośnie ;)....

Na tym zdjęciu już jest Issula :) - oczy ma pięknie zielono-brązowe, ale pewnie się jej jeszcze zmienią.

Ma cudowny pędzel na końcu ogona:



Łaty w kształcie serc:

I symetryczną maskę na pyszczku :)

I szuka domu! ;)

Issi nie zostanie u mnie, chociaż idealnie nie jest jeszcze - bowiem to doświadczenie z Jaspisem nauczyło mnie nie tylko tego, że Koty wychodzą z poważnych problemów po prostu z nich wyrastając. Jasiek był "problematyczny" może do pół roku, jako roczny kot by już całkiem zdrowy, ale nawet gdyby tak nie było, to co? Został u mnie, bo bałam się, że dla kogoś może być problemem. Już się nie boję i głęboko ufam, że nawet "problematyczny" kotek znajdzie najlepszego człowieka na świecie i że to wcale nie muszę być ja. 

Bo nie muszę, prawda? ....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz