Rozrabiaka

Mały mi dziś daje popalić...

Rano ściągałam go z płotu. Wisiał między nami i sąsiadem, i nie wiem, czy nie umiał zejść, czy się zastanawiał nad skokiem.
Ja się nie zastanawiałam. Zdjęłam Małego z płota i zabrałam do domu.
Po południu wpuściłam koty do piwnicy na chwilę. Lubią tam łazić, chociaż nie ma tam specjalnych atrakcji. Zeszłam sprawdzić, bo Mały czymś bardzo szeleścił, podczas gdy Urwis był już na górze.
No i okazało się, że Deniskowi spodobał się worek z nasionami trawy, w związku z czym cała zawartość wylądowała na podłodze. Pozbierałam, pozamiatałam - na szczęście trawie nie szkodzi kurz i piasek piwniczny i poszłam pobawić się z futrzastymi laserkiem. W tej zabawie, mimo, że jest ukochaną Urwisa, wygrywa Mały, bo jest szybszy, bardziej spostrzegawczy itp., zawsze mi wtedy żal mojego rudzielca. Skończyłam więc i wypuściłam Małego na ogród. Wróciłam do zabawy z Urwisem. Po 10 minutach poszłam po Deniska, ale jego już na ogrodzie nie było. Był za płotem tuż przy ulicy. Witał się z Lulkiem. Kotem (kastratem) z naprzeciwka.
Pobiegłam po niego - przerzuciłam z powrotem przez płot, a Misiek go zabrał do domu.

Mały jest naprawdę słodki, kochany, rozmruczany i w ogóle..., ale muszę mu znów założyć szlaban na ogród, a nie wiadomo, czy nie na "przed dom".
Wczoraj Michał znalazł martwego kota na poboczu drogi, dzisiaj widzieliśmy ogłoszenie, że zginęła kotka, bardzo podobna. Michał zadzwonił, ale Pan już wiedział, że ona nie żyje... :(.

Niby nie ma tu ruchliwych ulic, ale... A Mały jest taki naiwny...

W sobotę mieliśmy akcję "Fikus". I zdjęcia dwa poniżej. Na drugim wyraźnie widać, jaką ma minkę :P.
"ja? no co Ty?..., ale jak posprzątasz, to możesz na mnie liczyć, zajmę się spulchnianiem".